Anathema - Keri Lake

Tylko wygnani wiedzą, co czai się poza lasem…

Szepczą, co czai się w Dzwonie Wiedźmy – lesie, do którego grzesznicy idą, by umrzeć. Mieszkańcy miasteczka nazywają go Żarłocznym Lasem, bo to, co zostaje zabrane, nigdy nie wraca. Tylko ci, którzy postradali zmysły, odważyliby się tam zbliżyć. Albo wygnani.

Maevyth Bronwick wie, żeby nie zapuszczać się w mgliste labirynty drzew, ale tragiczny obrót wydarzeń zmusza ją do przekroczenia bramy z kości, której nie przekroczył jeszcze żaden śmiertelnik. Granicy, za którą znajduje się mroczny, fantastyczny świat, równie niebezpieczny, co uwodzicielski.

To tam mieszka on – przeklęty pan Eidolonu. I to jemu powierzono ukrycie jej przed bractwem magów, które pragnie ją zgładzić w imię pradawnego proroctwa. Zevander Rydainn – najzimniejszy i najbardziej wyrachowany zabójca w całej Aethyrii – prędzej rzuciłby swoją zadziorną podopieczną watasze krwiożerczych ogniodraków, niż próbował ją chronić. Gdyby tylko mógł.

Krew Maevyth stanowi klucz do złamania dręczącej go klątwy i unicestwienia zła uśpionego w Dzwonie Wiedźmy. Na nieszczęście lorda Rydainna los ma wobec tej kuszącej śmiertelniczki inne plany. A jego rosnąca obsesja na jej punkcie grozi zniszczeniem wszystkiego. Włącznie z nim samym.


No powiem Wam, że wpadłam i przepadłam.

Nie często zdarza mi się sięgać po ksiażki z gatunku romantasy a można by nawet rzec, że to u mnie rzadkość ale po przeczytaniu "Anathemy" zastanawiam się czy tego nie zmienić. 

Cieszę się, że miałam możliwość poznać tą wspaniałą historię, w której mrok wyziera z każdej strony a strach jest niczym chleb powszedni. 

Zatopiłam się w tym brutalnym świecie,  zatraciłam całkowicie, cała opowieść porywa i mimo iż pierwsza część książki rozgrywa się powoli to na pewno nie dane jest się przy niej nudzić. 

Mi osobiście taki powolny wstęp (że tak to ujmę) bardzo tu pasował, autorka wprowadza czytelnika w stworzony przez siebie świat, ukazuje jego blaski (niewiele) oraz cienie (prawie same) przedstawia wszystkie światy, rasy jest zamieszkujące oraz wnikliwie pozwala nam się zapoznać z bohaterami i ich losem a jest z czym, bo dzieje się tam mnóstwo i takie powolne rozwijanie pomogło mi to wszystko ogarnąć. 

No właśnie a jak to jest z bohaterami? 

W końcu skoro to romatasy to przydałby się jakiś romans i tu pojawiają się nasi głównie bohaterowie Maevyth i Zevander, którzy różnią się wszystkim ale jednak coś ich łączy.  Przypadek sprawia, że losy tej dwójki splatają się ze sobą ale czy to aby tylko przypadek a może jednak pomogło przeznaczenie. 

I tu kolejny plus dla tej książki, wszytko co jest między nimi dzieje się powoli z pewną nutą gniewu, złości i nadzieji na miłość. 

Oprócz naszej dwójki mamy mnóstwo pobocznych bohaterów, którzy w intrygujący sposób urozmaicają całą opowieść.



Autorka w niepowtarzalny sposób opisuje klimat pełen mroku i strachu, świat brutalny i surowy, pełen ciemnej magii i intryg. 

Historia mimo iż mroczna napisana jest z lekkością, którą można wyczuć, przez tę książkę się dosłownie płynie przez co ciężko się od niej oderwać.

Ja sama w momentach gdy nie miałam możliwości czytać od razu odpalałam audiobooka a nocami leciałam na czytniku, tak bardzo chciałam poznać koniec tej historii.

I co 🤷‍♀️

I nic, muszę czekać na kolejną część bo to nie koniec naszych wspólnych przygód.

Szczerze Wam powiem, że warto czasami sięgnąć po coś innego niż zazwyczaj chociażby po to aby móc przeżywać nowe emocje, dlatego też nie zamykajcie się na książki, których podobno nie lubicie bo czasami jest tak, że złapiecie za jakiegoś kmiota i się zrazicie przez co możecie przegapić prawdziwą perełkę

Tytuł: Anathema 

Autor: Keri Lake

Wydawnictwo: FILIA

Ilość stron: 652 str

Seria: The Eating Woods

Kategoria: fantastyka, romans

Moja ocena: 9/10

Książkę przeczytałam dzięki współpracy z Wydawnictwem Filia

https://www.wydawnictwofilia.pl/


Komentarze

Popularne posty